opowiadania kwarantannowe

Napoleon

4 stycznia 2021

W zależności od jego dyspozycji danego dnia były to rozmowy rozległe i pełne humoru, czasem zahaczające też o powagę, stąpające po cienkich granicach ciekawości, którą jednak nade wszystko starał się kontrolować. Z kolei jego kolega Julian Sękalski przygotowywał w tym czasie kawę i słynną struclę, która w jakiś tajemniczy sposób zawsze znajdowała się w ich lodówce. Ktoś przyglądający się z boku tej ich opiece mógłby pokusić się o stwierdzenie, że nic tam nie robią, że przychodzą na kawę i ciasto i marnują czas, rozmawiając tydzień w tydzień o tym samym. Ale właśnie ta ich gotowość do rezygnacji z działania, do swego rodzaju oddania się starszemu małżeństwu jako wierni słuchacze i zaangażowani rozmówcy, ta zgoda na nudę, na przewidywalność i powtarzalność sprawiała, że byli zaopiekowani na najwyższym, bo wymarzonym przez samych siebie, poziomie.

ja pracowałem w biurze projektów, może już Wam mówiłem. Ależ to była dobra praca. Jeśli jesteście ciekawi, na piętrze nadal stoi moja deska kreślarska. Na studia wyrwałem się jako jedyny z mojej wioski. Żal było zostawić rodziców i gospodarkę, ale co to by było, gdybym nie uciekł? – raptem 2 lub 3 hektary pola, koń, pług. Tam nie było perspektyw. Prawdziwy żal było zostawić mi motor, moja Jawa to był sprzęt. Tylko dwa był w naszym powiecie, bo jeszcze młody wikary miał. Panowie ależ ja na niego rwałem panny…

Po tym ostatnim zdaniu następuje pewien przełom i zazwyczaj zapadnięte policzki pana Aleksandra teraz siłą pracy mięśni unoszą się w górę, a usta tworzą szeroki uśmiech na pokrytej smutkiem na co dzień twarzy. Cieszy się, zaciągając łapczywie powietrze przez trudności oddechowe, a sprawną lewą ręką przeciera nadmiar zgromadzonej na twarzy, wyciekającej z buzi kącikiem gęstej śliny.

W Kraśniku kończyłem technikum dla pracujących i tak szczęśliwie trafił mi się ten Gdańsk i Politechnika. Koniec lat 60, co chwila ktoś dostawał banie w indeks, a mi szło, jakoś się udawało. I te dziewczyny, które zapraszaliśmy na tanie wino do pokoju. Miałem nawet taki zestaw kolorowych kieliszków kupiony w którąś sobotę na bazarze. Kiedyś niechętnie pożyczyłem go koledze, zastrzegając, że jeśli zbije choć jeden, będzie musiał odkupić cały zestaw. I on się zgodził i niefortunnie najpierw rozbił kieliszek przed przyjściem dziewczyny, a potem ona dała mu kosza, no więc nie kazałem mu odkupować, tylko sami wypiliśmy to wino, topiąc jego smutki.

Popatrzył przez moment z otwartymi ustami przed siebie, tak jakby oglądał tę scenę z akademika, jak na obrazie, albo lepiej, jak wystawioną na teatralnych deskach, albo jeszcze bardziej realnie – tak jakby przeszłość końcówki lat 60. działa się tu i teraz.  

Nikt nic nie miał, toteż nikt nikomu nie zazdrościł. I skończyłem Panowie studia. Z czwórką udało mi się obronić i od razu wzięli mnie w Gdyni do biura projektów. Olek z lubelskiego inżynierem w biurze projektów, Boże, jakie tam były możliwości, jaki my mieliśmy wtedy zapał. Dziś już nikt nie żyje z tamtego składu.

Złapał lewą sprawną ręką prawą dłoń trzęsącą i zsuwającą się ze zgiętej nogi. Spojrzał w stronę siedzącej i słuchającej go, ale jakby nieobecnej żony i rzekł:

My z Adelą też już zaraz trafimy na cmentarz, życie przeleciało, teraz już tylko ziemia woła. Zasypią nas i tyle będzie. Pocieszający jest fakt, ze wówczas w końcu wyjdziemy z domu – mamy już wykupione miejsce i wszystko opłacone – będziemy leżeć na moich rodzicach przy głównej alei…

Paweł patrzył na Juliana, a ten spuścił wzrok w herbatę, którą oburącz trzymał na z lekka podskakujących kolanach. Któryś raz z rzędu Pan Aleksander wrzucił temat cmentarza i ich jednokierunkowej wycieczki nań. Nim, któryś z nich zdążył zręcznie przejść do innego, weselszego wątku, Pani Adela mimo swej pozornej nieobecności zebrała w sobie siły – których, szczególnie gdy mąż wysyłał ich oboje do grobu, jej przybywało – i krzyknęła, jakby chcąc zakłamać rzeczywistość i kłamstwem tym spróbować ją odmienić.

Przestań tak gadać. O cmentarzu gada…, moje chłopaki my jeszcze nie jesteśmy tacy starzy, jeszcze będziemy pić i tańcować. A wy z nami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *