opowiadania kwarantannowe

Czasy

24 października 2020

po tym jak dyskutująca z nim nauczycielka podniosła głos, chcąc wzmocnić przekaz forsowanego przez nią poglądu. Właśnie wtedy Tarnawicki zrozumiał, że kurtuazji żadnej tu nie ma.

Pan po prostu nie rozumie – podniesionym głosem dość szybko i energicznie mówiła nauczycielka – dzisiejsi młodzi wcale nie mają zamiaru myśleć o tym co było, ich oczy wypatrują tego co będzie. To pokolenie wizjonerów – kontynuowała nauczycielka – nie romantyków. Musimy im te horyzonty, w które się wpatrują pomóc zrozumieć.

Tarnawicki patrzył na młoda nauczycielkę i podziwiał jej odwagę. Gdy on był początkującym nauczycielem nie mógłby sobie pozwolić na taki sposób dyskusji ze starszym kolegą. Właściwie – jak teraz szybko stwierdza – nawet chyba by nie chciał. Z myśli tej wyrywa go odpowiedź historyka.

Miła Pani, to Pani zdaje się nie rozumieć – rozpoczął spokojnie, acz odbijając piłeczkę wzajemnych oskarżeń – dzisiejsi młodzi może i rzeczywiście nie mają zamiaru myśleć o przeszłości, ale to nie znaczy, że my mamy na ich „zamiary” przystać. Po to mają nas, nauczycieli poprzedniej generacji, żeby korzystać z naszego doświadczenia, że Pani romantycznie przypomnę, już minionego – to ostatnie zdanie wypowiedział z lekkim przekąsem.

Tylko przyszłość ma sens – odparła podenerwowana nauczycielka

Tylko przeszłość jest faktem, skwitował historyk

W kubku Tarnowickiego po kawie pozostała już tylko zbita konsystencja czarnych intensywnie pachnących fusów, które skutecznie zasłaniały dno kubka. Kawy już nie było, a dna jeszcze nie widać. Są fusy. Ależ to nie atrakcyjna metafora rzeczywistości. Tą myślą rusycysta  zakończył swój bierny udział w starciu reprezentanta stronnictwa kawy i reprezentantki stronnictwa dna, mimo, ze ich dyskusja wcale nie była zakończona i wchodziła właśnie na jakiś jej kolejny poziom. Pan Paweł umył starannie kubek, spakował do swojej czarnej skurzanej torby – którą zawsze nosił przez prawe ramię – wypracowania, które zebrał do sprawdzenia i podręczniki, z których będzie przygotowywał sprawdzian dla maturzystów i kolejne lekcje po przerwie zimowej. Nim opuścił szkołę przeszedł jeszcze korytarzem na patio, które jest ulubionym miejscem wszystkich uczniów i szczególnie w ciepłe dni tworzy niezapomniany klimat tej szkoły, a które teraz energicznie odśnieżał konserwator – portier. Wypracował sobie taką zasadę, że zawsze sie z nim wita i żegna i tak dzieje sie i tym razem. Ze śmiechem i lekkim zażenowaniem przypomina sobie w drodze na dziedziniec sytuację, gdy przed Zaduszkami żegnając go rzucił: „Wesołych Świąt”. Na szczęście tym razem nie można użyć żadnego  niefortunnego stwierdzenia, toteż po krótkiej chwili na pokrytym świeżym puchem patio Tarnowicki opuszcza budynek.

Do domu nie miał daleko, tylko jakieś półtora kilometra, które niezależnie od pogody – dla swojego zdrowia i dobrego samopoczucia –  przemierzał пешком (pieszkom)[6]. Po drodze mijał kościół czarnych franciszkanów, który od kilku lat otoczony był rusztowaniami. Zawsze

[6] ros. na piechotę, pieszo 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *