– Ela, wyobrażasz sobie co oni, nakręceni jeden przez drugiego, mogliby zrobić z królikiem albo chomikiem. Nie? To ja Ci powiem. Pasztet z uboju rytualnego!
Dyrektorkę wyraźnie rozbawiło to porównanie, chociaż po chwili zrozumiała, że prawda jest niedaleko od tego żartu. Nie była przekonana, co do gołębi ale była przekonana, co do Tarnawickiego, a jako że na swój sposób nawet lubiła te jego dziwne pomysły, powiedziała po chwili zastanowienia:
– Paweł, dam Ci te pieniądze, ale po pierwsze piszesz sprawozdanie z tego projektu „Ptak nauczyciel wolności”, bo ja muszę mieć podkładkę. A po drugie kolego – tu wyraźnie się uśmiechnęła i zmieniła sposób wypowiedzi – jedno gówno na szybie mojego samochodu i ugotuje Ci rosół z tych gołębi, jasne? – zapytała nie dając rady ukryć uśmiechu.
Tarnawicki śmiesznie zagruchał i wyszedł z gabinetu poruszając szyją udając gołębia. Dyrektorka śmiała się już na tyle głośno, że Tarnawicki, był niemal pewien, że nawet jeśli któryś z gołębi zafajda szybę jej samochodu (a wiedział, że któryś prędzej czy później zrobi to na pewno) to i tak ptaki, a co za tym idzie jego projekt – będą bezpieczne.
II
Po upływie tygodnia, gdy dotarły już wszystkie materiały, 13 kandydatów na stolarzy pod okiem nauczyciela warsztatów i z ochoczo zaangażowanym Pawłem Tarnawickim zbijało w rogu strychu gołębnik. Pierwszy raz uczniowie nie klęli na zajęcia – co nie znaczy, że nie klęli podczas zajęć – ale bluzgi cieśli w czasie pracy usprawiedliwia jej etos. Część z nich nawet doceniła zdobyte na zajęciach, czy w warsztacie umiejętności, a już wszyscy z nich byli usatysfakcjonowani, gdy ostatniego dnia pracy poczuli w korytarzu swojego oddziału zapach ciepłej pizzy, którą dostali w ramach wynagrodzenia. Tarnawicki i nauczyciel warsztatu jedli razem z nimi. W trakcie żartowali wspólnie, a to z popuchniętych palców Długiego, który zamiast walić młotkiem w gwoździe, wycelował we własne dłonie, a to z białych plam farby na włosach Rumcajsa, który machał pędzlem, co najmniej jakby gruntował płótno pod Panoramę Racławicką dla Kossaka i Styki. Atmosfera była normalna, co w warunkach poprawczaka oznaczało, że była nienormalna i jak wszystko, co od normy odstaje szybko do niej wróciła. To znaczy, po zjedzeniu i uprzątnięciu otoczenia nowego gołębnika młodzi stolarze wzięli prysznic i chwilę po regulaminowym czasie byli w swoich pokojach.