GOŁĘBNIK
I
W powietrzu unosił się zapach świeżo wypieczonych słodkich bułek jak co rano dostarczonych do małego stoiska w podziemnym tunelu prowadzącym do dworca. Nieprzyjemny chłód panujący we wnętrzu przejścia szczypał zaspanych mieszkańców miasta o nieobecnych twarzach w uszy i w nos, uprzykrzając im i tak niełatwą poranną podróż do pracy, czy szkół. Pośrodku wielu zwyczajnych szarych przechodniów znalazł się Paweł Tarnawicki, którego wyróżniał żwawy chód dający wyraz jego podenerwowaniu. Zaspał, po raz kolejny naiwnie wierząc, że pięć minut drzemki po dźwięku budzika znacząco wpłynie na jego samopoczucie. Przebierając nogami szybko jak młody źrebak za dużymi końmi, gonił na peron miejskiej kolejki. Dochodzący do śmiesznie czerwonego zmarzniętego nosa zapach dopiero co dostarczonych drożdżówek, na które przez nieroztropnie podjętą pierwszą decyzję dnia o drzemce nie mógł sobie pozwolić, doprowadzał go do jeszcze większego niż zwykle poirytowania. Nim zdążył dojść do pofalowanej rampy wyłożonej szorstkimi płytami prowadzącej do miejsca odjazdu pociągu, usłyszał przerywany sprzężeniami wywoływanymi najpewniej zebraną na głośnikach wodą deszczową głos: „uwaga podróżni, pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej ze stacji Wejherowo do stacji Gdańsk Śródmieście wjedzie opóźniony o 6 minut. W odstępie 2 minut za nim na peron wjedzie planowo kolejny pociąg tej relacji. Podana wielkość opóźnienia może ulec zmianie. Przepraszamy i życzymy Państwu miłej podróży”. Nieprzyjemnie zgrzany Tarnawicki doszedł do ławek dla podróżnych ustawionych wzdłuż linii toru kolejowego i usiadłszy na jednej z nich, zaklął pod nosem dając upust emocją jakie zebrały się w jego głowie, gdy zrozumiał, że mijał niemal truchtem innych przechodniów na marne, że nie kupił bułki, śpiesząc się, a teraz siedzi bezczynnie słuchając marsza, którego grają mu kiszki. Parszywy dzień. Dobrze, że ranek zawsze jest pierwszy w kolejności, myślał, chcąc przyspieszyć nadejście południa, z którego jak powszechnie wiadomo, można wypatrywać wieczora, czyli końca zmagań. Myśl ta nieco go uspokaja, ale w niesione przez nią ukojenie uderza ostry, nieprzyjemny i duszący smród taniego papierosa. Tyle naklejek dookoła, iż palić tu nie można, tyle kampanii o raku i co? Zdaje się, że jeszcze mocniej niż nieprzyjemny zapach i myśl o byciu biernym uczestnikiem zapraszania nowotworu do swoich płuc, przeszkadza mu fakt, że palaczka w kusej kraciastej spódniczce i czarnych wełnianych podkolanówkach z grubym plecionym wzorem na ich przodzie nie ma jeszcze osiemnastu lat. Nie rozumie tych dziewcząt i zawsze patrzy na nie z małym obrzydzeniem lub wrogością albo jak bywa najczęściej z jednym i drugim. Nawet gdy są tak ładne, jak ta dziewczyna z peronu. W imię czego ma się godzić, by z każdym wypuszczeniem tytoniowej mgły na peron stawać przed ryzykiem trucia. Głupi papieros. Męczył go. Przypomniał mu jedną z licealnych imprez. Całował się na niej w tańcu z dziewczyną, w której się podkochiwał. Czekał na ten moment bardzo długo, a ona go zniszczyła, bo wcześniej musiała wypalić papierosa. Tyle czasu tęsknił do tego pocałunku tylko po to, by zaliczyć jedno z większych rozczarowań, czując w swoich ustach ostry przenikliwy smak mentolu. Złość na młodą palaczkę i sentymentalne wspomnienie, które wywołała, przerywa ponownie głos wydobywający się z rozwieszonych pod dachem peronu głośników:
Uwaga, na tor 502 wjedzie opóźniony pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej ze stacji Wejherowo do stacji Gdańsk Śródmieście. Proszę zachować ostrożność i odsunąć się od linii peronu.