Wakacje dobiegły końca – wszyscy majtkowie i starsi marynarze po przerwie znów zawitali na pokładzie Mikołaja Kopernika. W pierwszych dniach chwycili za mopy, by na pokładzie zaoponował klar, czyli w języku marynarskim, porządek i oczekiwali na rozkazy kapitana. Gdy jednak kapitan odwiedził mesę majtków – czyli ich jadalnię, okazało się, że wielu z nich trafi do nowych miejsc – także Kenaj.
Dla wielu z nich był to bardzo trudny wieczór. Kenaj zszedł pod pokład, popatrzył jeszcze raz w wyobraźni na wszystkie twarze swoich małych przyjaciół i ich rodziców, przetarł łzę, a potem usiadł, żeby zaśpiewać marynarską szantę. A szło to mniej więcej tak:
Pewnego dnia Kenaj pod pokład zszedł,
By zebrać tam na dole wszystkie dzieciaki,
Bo pragnął przekazać im Dobrą Nowinę,
lecz to dzieci głównie nawracały go
A gdy skończył śpiewać, popatrzył w górę, przetarł łzę smutku i łzę wzruszenia, wstał i z uśmiechem poszedł do nowych zadań. I choć tęsknił bardzo za swoimi dzieciakami, to nie było w nim ani strachu, ani złości, bo dzieciaki nauczyły go wdzięczności i przypomniały mu o radości z bycia marynarzem.
AHOJ!
[/et_pb_text][/et_pb_column]
[/et_pb_row]
[/et_pb_section]
Piękna bajka, a jaka kryje się w niej głębia 🙂
Powodzenia w nowej roli!
Wzruszyłam się czytając tę bajkę. Kilka lat temu byłam nianią i wszystkich dzieciach, które były moimi podopiecznymi mówię, że to moje dzieci, bo ja zostawiłam w nich kawałek siebie, a one we mnie. Do dziś je wspominam i opowiadam różne historie z nimi związane. Trzymaj się! ❤️