[et_pb_section admin_label=”section”]
[et_pb_row admin_label=”row”]
[et_pb_column type=”4_4″][et_pb_text admin_label=”Text”]
Historia, którą Wam opowiem wydarzyła się naprawdę.
Kilka lat temu młody majtek (czyli marynarz, który dopiero zaczyna przygodę na statku i przygląda się pracy starszych) o imieniu Kenaj wyjechał ze swojego rodzinnego miasta, by zamieszkać na wybrzeżu. Tam zgłosił się do pracy na statku, bo wypłynięcie na bezkresne głębiny od zawsze było jego marzeniem. W porcie został przyjęty do służby marynarskiej na pięknym trzymasztowym żaglowcu o nazwie Dar Pomorza. To stary statek, który dziś jest już na zasłużonej emeryturze i prawie zawsze stoi w porcie, czyli nie wypływa już na szerokie morskie wody. Ktoś powie, że to przecież nuda być na statku, który nie pływa – to tak jakby wsiadać do samolotu, który nie lata, albo wpatrywać się w telewizor, którego nie da się włączyć. Tak też z początku myślał Kenaj i trochę nawet się przechwalał, że on o statkach wie już wszystko. Wiedział jak chwytać ster, wiedział, że przód statku to dziób, a tył to rufa. Potrafił szybko wspiąć się na maszt i równie szybko z niego zjechać. Bardzo sprawnie posługiwał się też liną, co pomagało mu zacumować, czyli przywiązać statek na postoju w porcie. Rzeczywiście Kenaj wiedział dużo o statkach, ale to sprawiało, że często się przechwalał, przemądrzał, a nawet czasem narzekał. Przez dwa lata na niepływającym statku miał nauczyć się słuchać kapitana, współpracować z resztą załogi i przygotować się do prawdziwego rejsu.
Dwa lata to dużo, ale ponieważ na statku nigdy nie brakowało roboty, czas ten minął bardzo szybko. Po rozmowie z kapitanem, Kenaj złożył marynarska przysięgę i został przeniesiony na nowy statek, który nosił imię Mikołaj Kopernik. Zazwyczaj statki nazywa się na cześć wielkich ludzi – królów, świętych uczonych, czy innych bohaterów. Statek ten był ogromny. Kadłub zbudowany był z czerwonej jak cegła stali, a na trzech wysokich masztach rozpostarte były trzy ogromne żagle, na których widniały serca. Na pokładzie okrętu znajdowało się typowe dla statku wyposażenie: bloczki, knagi (czyli takie specjalne uchwyty na liny, które pomagały zatrzymać w miejscu statek w porcie – już wiecie, że chodzi o cumowanie) oraz kilka łodzi ratunkowych – tak na wszelki wypadek. Nasz okręt Mikołaj Kopernik od lat pływał już po oceanach i co jakiś czas zabierał na pokład osoby, które chciały wyruszyć nim we wspaniałą przygodę.
Młody marynarz Kenaj dostał list od kapitana, z którego wyczytał, że jego głównym zadaniem będzie przesyłanie informacji do portów i miast, do których zmierzał statek. Podczas gdy pozostali koledzy marynarze pracowali na statku, śpiewając szanty (czyli marynarskie piosenki) z turystami, gotowali dla nich jedzenie w okrętowej kuchni, czy opowiadali fascynujące przygody z morskich podróży, Kenaj spędzał całe dnie przed komputerem. Muszę Wam powiedzieć, że zazdrościł on bardzo pozostałym.
Piękna bajka, a jaka kryje się w niej głębia 🙂
Powodzenia w nowej roli!
Wzruszyłam się czytając tę bajkę. Kilka lat temu byłam nianią i wszystkich dzieciach, które były moimi podopiecznymi mówię, że to moje dzieci, bo ja zostawiłam w nich kawałek siebie, a one we mnie. Do dziś je wspominam i opowiadam różne historie z nimi związane. Trzymaj się! ❤️